News

Ten konkurs otwiera drzwi do kariery

18 stycznia 2019, Piątek

Rozmowa z Stanislavem Kuflyukiem, śpiewakiem operowym, laureatem I nagrody i Grand Prix na III Międzynarodowym Konkursie Wokalistyki Operowej im. Adama Didura w 2012 r. 

Młody solista właśnie stawia pierwsze kroki na scenie i postanawia wziąć udział w II Międzynarodowym Konkursie Wokalistyki Operowej im. Adama Didura. Pierwszy konkurs i od razu… miejsce na podium!  

To był początek mojej zawodowej kariery, sezon artystyczny, 2007/2008. Pierwszym teatrem, do którego mnie przyjęto była Opera Śląska, drugim Opera Wrocławska. Na ten jeden sezon zostałem we Wrocławiu i właśnie wtedy organizowano konkurs Didura. Udział w nim był moją decyzją, ale wynikającą trochę z inspiracji ówczesnego dyrektora Opery Śląskiej, Tadeusza Serafina. Po "Łucji z Lamermooru", w której nie zaśpiewałem, ale brałem udział w próbach, powiedział mi, żebym koniecznie zgłosił się do konkursu. Miałem wątpliwości, obawiałem się, że już jest po terminie. Okazało się, że jednak jeszcze nie.

Było warto, bo od razu zdobył Pan trzecie miejsce. Radość, zaskoczenie? A może jakieś zupełnie inne emocje?

Szczerze? Miałem… lekki niedosyt. Ale z drugiej strony, to był mój pierwszy konkurs i od razu międzynarodowy. Pamiętam, że właśnie wtedy po raz pierwszy w życiu zaśpiewałem arię Figara z „Cyrulika sewilskiego”. Na początku faktycznie nie myślałem, że dojdę do finału. Podszedłem więc do przesłuchania bez nerwów. Kiedy usłyszałem moje nazwisko wśród finalistów, byłem lekko przerażony i nawet pomyślałem "o matko, co ja będę teraz robił ?!". Bo to już nie przelewki. Na szczęście, dyrektor Piotr Warzecha, który dyrygował finałem, uspokoił mnie, podziałał jak balsam. Nauczyłem się arii w jeden dzień. I później to była jedna z moich głównych ról. Konkurs Didura był dla mnie chrztem bojowym, poczułem się na scenie dużo pewniej, poznałem swoje możliwości. Po konkursie zaproponowano mi etat w Bytomiu i wtedy jednak zdecydowałem się na pracę tutaj. 

A potem była kolejna edycja, rok 2012 i już naprawdę wielki sukces, Grand Prix. Podejście ambicjonalne, że teraz już musi być to pierwsze miejsce?  

Biłem się z myślami, czy zdecydować się na kolejny start w tym konkursie, ale przekonał mnie obecny dyrektor Opery Śląskiej, Łukasz Goik. To on mówił: „musisz wystartować, to twoja szansa, masz dobry repertuar, musisz, musisz...”. No i cieszę się , że jednak się zdecydowałem. W finale także śpiewałem arię z „Cyrulika”, ale było już zupełnie inaczej, o wiele dojrzalej, dobrze się w niej czułem. Tak samo, jak w kostiumie, znałem orkiestrę, dyrygenta. Wspaniałą, kibicującą publiczność. To był udział z psychicznym komfortem. 

Co daje artystom udział w Międzynarodowym Konkursie Wokalistyki Operowej im. Adama Didura?

Na pewno buduje śpiewaka, dodaje mu pewności siebie. To wydarzenie jest na bardzo wysokim poziomie. Ludzie, którzy w nim biorą udział, występują na deskach teatrów operowych na całym świecie. W ostatniej edycji była np. Tatiana Ganina, śpiewająca w Metropolitan Opera. I to było super. Przychodząc na przesłuchania można było podpatrzeć konkurencję. Daje to możliwość nauki i sprawdzenia swoich możliwości. To także okazja do nawiązania kontaktów zawodowych. Są tu zapraszani dyrektorzy, osoby odpowiedzialne za angaże. Z drugiej strony, panuje niesamowita atmosfera, pozytywna energia. Nie tylko zawodowa, ale także braterska, muzyczno-artystyczna. Ile tu się poznaje fantastycznych ludzi! Artyści z Rosji, Europy Zachodniej, USA. Oni potem opowiadają o konkursie w swoich środowiskach. A tu mają okazję zdobyć doświadczenie, zaśpiewać z genialną orkiestrą pod batutą dyrygentów na najwyższym poziomie. Pamiętam taką sytuację, byłem wtedy w Moskwie i jeden z kolegów zapytał mnie, kiedy następna edycja konkursu. Byłem zdziwiony, że o tym wiedział. A okazuje się, że uczestnicy opowiadają o tym wydarzeniu. I o Śląsku, który mają okazję poznać. Ten konkurs ma swoją markę i rangę już na całym świecie. Udział w nim jest wielką, artystyczną przygodą, a dla wielu otwarcie drzwi do kariery zawodowej.

Rozmawiała Magdalena Nowacka-Goik

 

Baryton, urodził się w Iwano-Frankowsku (Stanisławów) na Ukrainie, tam ukończył wydział wokalny na Akademii Sztuki. Jest zdobywcą Grand Prix w konkursie wokalistyki „Sztuka XXI wieku” w Lempala w Finlandii (2006), III Nagrody w Międzynarodowym Konkursie Sztuki Wokalnej im. Ady Sari w Nowym Sączu (2011), Grand Prix i I nagrody Międzynarodowego Konkursu Wokalistyki Operowej im. A. Didura w Bytomiu (2012). Solista współpracuje z najważniejszymi teatrami operowymi i filharmoniami w kraju i za granicą, gdzie śpiewa tytułowe partie w „Eugeniuszu Onieginie” i „Don Giovannim”, Conte di Luna w „Il trovatore”, Markiza Rodrigo di Posa w „Don Carlosie”, Walentego w „Fauście”, Sir Forda w „Falstaffie”, Miecznika w „Strasznym Dworze”, Janusza w „Halce”, Marcella w „Cyganerii”, Figara w „Cyruliku sewilskim”, Lorda Ashtona w „Łucji z Lammenmoor”, Sharplessa w „Madama Butterfly”, Hrabiego Almaviva w „Weselu Figara”. Bierze udział w wielu festiwalach, w kraju i na świecie, m.in.: Letnim Festiwalu Opery Krakowskiej, Bydgoskim Festiwalu Operowym, wrocławskim Festiwalu Oper Współczenych czy ostatnio Bregenzer Festspiele (2014). Od 2015 wykonuje partię Księcia Jeleckiego w „Damie pikowej” na deskach Bolshoi Theatre w Moskwie. Solista rozpoczął współpracę z Teatrem Wielkim – Operą Narodową w Warszawie, gdzie wykonuje partię Miecznika w „Strasznym dworze” S. Moniuszki. W październiku 2017 roku solista wykonał w Filharmonii Narodowej w Warszawie prapremierę światową tytułowej partii opery sakralnej Antona Rubinsteina Mojżesz wraz z nagraniem CD dla wytwórni Warner Classics. Rok później, na deskach Opery Śląskiej kreował główną rolę w polskiej prapremierze scenicznej wersji językowej opery „Don Desiderio” Józefa Michała Ksawerego Poniatowskiego.


wróć do listy